Ksiezycowa przyjazn polsko-chinska [Bialy w Chinach]

Ksiezycowa przyjazn polsko-chinska [Bialy w Chinach]:
Odgrazalem sie kiedys, ze zrobimy przyjazn. Wiec kupilem skrzynke pomaranczy, obralismy i zgnetlismy, wycisnelismy sok, dolalem 4 kg cukru normalnego i kg brazowego, winne drozdze francuskie, jakies tam dodatki, wszystko mozna kupic na taobao. Wstawilem kurek fermentacyjny i niech pracuje. Jest tego 30 litrow, ma miec 12 procent. Ale w nastepnym dniu sprawdzam, nie pyka, gdziez tam dostaje sie powietrze. Moze wszystko juz jest zepsute, trzeba to jakos naprawic. Przelalem do innego baniaka, zamknalem, zaczelo pykac, leci fermentacja. Mialo to sie fermentowac okolo miesiac, potem mam zlac znad drozdzy i zostawic na 6 miesiecy. Ale po 3 tygodniach przeslalo pykac, juz nie fermentuje, pewnie zepsute.
Otworzylem, metny napoj, sprobowalem, kwasne winko, ale alkohol ma. Mam to zostawic na 6 miesiecy do lezakowania.
Tesciu zawsze jak mu zostaje ryz po obiedzie, wsypuje do swoich glinianych garnkow i zalewa grzybkami, Zrobilem na  tych grzybkach zaczyn na chleb, nie bylo roznicy w smaku chleba. Mial juz tych pelnych garnkow kilka wiec musial je odpedzic. Przygotowal swoja aparature i leci swoj napoj z ryzu. Wiec nie ma co czekac, moze moje jest zepsute, wiec zaczynamy destylowac. Zlalem z drozdzy, odciagamy procenta.
Pierwsze  10 litrow.  Cholera. kopie to. A zem cywilizowany i edukowany chlop i robotnik i czystej wodki nie pijam, dodalem coca-coli. Dalej kopie, nawet tesciowa mnie pochwalila ze dobre. Chcialem z reszty zrobic cienkusz, ale Chinczycy chca wyciagnac procenty do dna, niech im tam bedzie, mam juz swoje. Deszcz zaczal padac, to przyniesli mi duzy parasol.  Nastepne 1o litrow to byl kompot, do obiadu moze byc.
Chinczycy, chociaz nie maja twardych glow, to robia mocne alkohole, czesto widze rozne z 55 procent. Moze nie tak jak nasi bracia Rosjanie, dla ktorych najlepszy samogon to jest taki po ktorym robiac silu beton peka. Chcialem zrobic aby podelektowac sie swoim winkiem, nie wyszlo. 

Trzeba ta aparature przywiesc do polszy, teraz pokaze zdjecia, niech ludzie kopiuja. Proste, palenisko, nad nim duzy wok, pol beczki, sciek z bambusa pod katem, nastepny mniejszy wok i biezaca woda do chlodzenia i skraplania. Trzeba tylko trzymac ogien aby zupa dobrze parowala, ale sie nie gotowala i woda na gorze byla zimna i samo sie bedzie skraplac.
A mialem plany zrobic pomaranczowe brandy, a wyszedl pomaranczowy bimber, ale pic mozna. Nastepnym razem robie z bananow.
Sprobowalem tego z szklaneczke i poszedlem spac. Niestety, nie udal mi sie zbyt dobrze. Dobry alkohol to ma czleka pobudzac, a nie robic go szybko pianym, glupim i gnusnym. Cos tam jednak nie bylo dobrze i otrzymalem niskie karczmiane alkohole, a wolalbym te lepsze. Pewnie tez dlatego zaczynaja Polacy spozywac mniej wodki, a kupuja wiecej tych z gornej polki.
Ale nastepny stopien osiagnelismy. Mamy juz wlasna wodke, wode (mamy studnie glebinowa), swoj wlasny chleb, warzywa i jajka. Wlasnego boga takze mamy, sami go sobie stworzylismy. Bog jest tylko jeden, jak ktos tam prykal. Tak, masz racje, wiec dla kazdego po jednym bogu.
Teraz tylko trzeba miec wlasna energie i prad ze Slonca, wiec Panowie do pracy.

 
Drozdze zachowalem, moze kiedy z nich upieke chleb. Rosjanie w Harbinie pieka swoj duzy chleb z drozdzy piwnych. Czyms takim Amerykanie w Connecticut karmia krowy, mieso wtedy mam duzo mniej choresterolu.

Komentarze

Popularne posty z tego bloga